Był czas, kiedy służbowo, przynajmniej raz w tygodniu byłem w Krakowie. O ile tylko czas pozwalał, uciekałem w labirynt starych uliczek szukać tego czegoś, co było nieuchwytne, a takie bardzo krakowskie. Jak wyglądało moje pierwsze spotkanie z Krakowem ? Tekst jest przydługi, więc jeżeli drogi czytelniku znudzisz się nim w połowie, przerwij i zajrzyj na blog Kamili Pawelskiej, gdzie znajdziesz zwyczajny a zarazem wspaniały Kraków, malowany jej fotografiami. Polecam: przedsiebieprosto.blogspot.com :)
MOJE PIERWSZE SPOTKANIE Z KRAKOWEM
Co niby szary duch, niby czarodziejski dym
Unosić się miało uliczkami Grodu Kraka.
Tyle westchnień, słów zachwytu
Wizji, ubarwień, kolorytuW ustach tych, którzy podobno widzieli w tę noc
Zaczarowana dorożkę, zaczarowanego dorożkarza i ...
Co tam jeszcze było ? A ... koń !
Tak więc pełen nadziei, że będzie mi dany
Zaszczyt poczucia, dotknięcia, przekroczenia
bramyNiczym Holmes, niczym pies gończy
Biegałem, węszyłem grodu starego ulicami.
Zmęczony, zły, pełen rozczarowania
Usiadłem zrezygnowany, gdzieś na ławeczce, na Plantach.
Myślałem :
"...
no i gdzież jest ta nieuchwytna aura
Ten
czarodziejski klimat, ten sen i bajka"Myślałem : "...po cóż mi w ogóle ta cała wyprawa".
Na ławeczce, naprzeciw, starsza Pani usiadła
Śmieszny ratlerek na jej kolanach się układaA w jej twarzy coś znajomego, niczym uśmiech babciny
Pachnący ciastem, kubkiem kakao, powidłem z żurawiny.
Pan
nie tutejszy ?
Wiem,
wiem nie moja sprawaAle kiedy żółcienie się tak pięknie żółcą
I wiosną zieloną śmieje się trawa
Tak bardzo chce się po prostu z kimś porozmawiać.
Byłeś
pan może na Floriańskiej Bramie ?
Tam,
gdzie świat cudny na płótnach malowanyGdzie, nie chwaląc się wcale
Portret młodości mojej znajdziesz pan między inne schowany.
Jeśli
pan z Babcią
Spacerować
nie będziesz się wstydziłZapraszam na przechadzkę z moją Żabcią
Dlaczego poszedłem ?
Sam nie wiem, jak długo jeszcze będę się dziwił.
Minęliśmy Rondel, a ona spytała
Czym słyszał kiedy o tym MarcinieCo nabiwszy garłacza guzem od żupana
Strzela ku dowódcy wojsk obcych, a ten trafiony ginie.
Przeszliśmy Bramę.
Spójrz
mój Złociutki na owe cudaWzdychając, wskazuje mi kolorowe płótna
W tych płótnach miasta zaklęta jest dusza
Spójrz na te malowaną kamieniczkę, jakżeż ten kot okiem do nas mruga.
Na
krzesełku tuż obok, Smutny Pan sobie siedzi
Czarny
beret, kapota, okulary, długa broda Całując ręce, do mej przewodniczki mówi :
Bonjour, Mon Amie, jak się dzisiaj czujemy moja droga ?
Żabcia na mych butach ucięła sobie drzemkę
W słońcu na kocich łbach wróble gwarzą
Smutny Pan z uśmiechem całuje Babci rękę.
O monarchach, posłach, którzy drogą zmierzali królewską
Opowiedzieć by mogły, lecz po co wspomnienia budzić.
Tyle
tu ludzi, tyle ciekawych miejsc
Matejki
dom - mistrza JanaKtoś za kimś próbuje biec
Zapachem kawy kusi Michalika Jama.
Ludzi
mnóstwo, tłum wokół gęstnieje
Wszystek
ku Mariackiemu, ku hejnałowi ciągniePrzedzierać niemal się trzeba, niczym przez knieję
Moja Znajoma zaś w boczną uliczkę mnie wiedzie.
Zapraszam Złociutki
na filiżankę herbaty.
Czwarte
piętro, drzwi rzeźbioneA za drzwiami zupełnie inny świat wspaniały
Wszystko niczym w czasie, niczym w kadrze, zatrzymane.
Tysiącami
iskier słońce tańczy w żyrandolu pereł
Twarze
ze ścian dumnie wzrokiem mierząNa kredensie, podłodze, gdzie bądź, książek leży wiele
Dwa łabędzie tańczące pod wysoką wieżą.
Odbite
w żyrandolu złote skry słoneczne
Ożywiają
tłum zebrany u stóp RatuszaKrakowskich mieszczan, chłopstwa, któż wie kogo jeszcze
Który chłonie, pije słowa nadziei z ust Naczelnika Tadeusza.
Na
innym zaś płótnie, piękne dziewczę
U
stóp wieszcza Adama karmi srebrne gołębieRysy znajome, tak piękne, podkreślone rumieńcami
Zdaje się słychać, jak gołębie gruchają, jak trzepoczą skrzydłami.
Gospodyni
na balkon cienisty zaprasza
W
chińskiej porcelanie chlupocze herbataTymczasem od Mariackiego płynie hejnał po krakowskich dachach
Po srebrzystych, po rdzawych, pośród balkonów tonących w kwiatach.
Starsza
Pani wyciąga album starych zdjęć pełen
Twarze
ludzi wielkich i tak opowieści wieleKażde zdjęcie, to historia, rzeczywistość, cały życia kawał
Tu pogrzeb, teatr, dyskurs uczony, a tam karnawał.
O
wszystkim tym opowiada
To
z łezką w oku, z nostalgiąTo znów ciepły uśmiech doda
Widać, że momentami Ją wspomnienia przykre gnębią.
Gdy
wreszcie pustymi już popołudniem szedłem ulicami
Oczyma
wyobraźni widziałem te scenyI dopiero teraz wydawało mi się czasami
Że czuję, że wiem, gdzie szukać mam tej aury, tej krakowskiej atmosfery.
Czym
że by były stare krakowskie uliczki
Bez
tych ludzi tak obcych, a tak bliskichKomu miałby tak wspaniale gotować Wierzynek ?
I czy bez kwiaciarek byłby wesoły Rynek ?
I
kiedy następnym razem zawitam do Grodu Kraka
Nie
będę już gonił niczym wariat wariataUsiądę gdzieś, może na Plantach
I gdy kogoś wypatrzę, spróbuję powiedzieć :
Czy
mogę z Panią / Panem porozmawiać
Bo
kiedy żółcienie się tak pięknie żółcąI wiosną zieloną śmieje się trawa
Tak bardzo chce się po prostu z kimś porozmawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz