poniedziałek, 24 lipca 2023

Wyprawa Europejskim Szlakiem Zamków i Pałaców - 24 lipiec 2023

Jakoś ostatnimi laty weszło nam w krew, że większą część wakacyjnego urlopu spędzamy na objazdówce po naszej pięknej Polsce. Tegoroczna wyprawa jest związana z Europejskim Szlakiem Zamków i Pałaców. Na 850 km szlaku, po uroczych zakątkach Dolnego Śląska położonych jest 16 fantastycznych obiektów zamkowych i pałacowych. Oczywiście na trasie oprócz zamków czy pałaców, można znaleźć wiele innych wspaniałych miejsc, obiektów, ciekawostek. 


Na stronie https://szlakzamkowipalacow.eu/szlak/ można przeczytać taki opis szlaku: “Większość kamieni i cegieł, które najpierw ułożono, a następnie burzono, palono czy przekładano, jest żywym świadectwem zmienności czasów i obyczajów. Śledząc dzieje wybranych przez nas dolnośląskich zamków i pałaców, nietrudno zauważyć, że większość z nich oprawiono w niemal identyczne historyczne ramy. Wzniesione przez jednego z Piastów (zamki) lub bogatych niemieckich właścicieli (pałace), następnie sprzedawane, darowane, atakowane i łupione, najczęściej nie sprostały swojemu warownemu czy reprezentacyjnemu przeznaczeniu i popadły w ruinę. Łączą je ze sobą nawet osoby architektów, którzy podjęli próbę odbudowy niektórych! Mimo wspólnych genów każda z budowli zachowała jednak swoją odrębną charakterystykę, a już na pewno ubrała się w swój wyjątkowy klimat […]".  Pewnie nie uda nam się przejechać całego szlaku, pewnie nie wszystkie obiekty zobaczymy, ale co się odwlecze … 

Na trasie wczorajszego pierwszego dnia wyprawy, zwiedziliśmy Zamek w Mosznej (nie jest on ujęty w opisanym powyżej Szlaku) oraz Pałac Marianny Oriańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim. W drodze do Nowej Rudy, gdzie mamy pierwszy nocleg, zatrzymaliśmy się jeszcze w małej, uroczej miejscowości Bardo. 

Zaczęliśmy od zwiedzania zamku w Mosznej. Zamek ten nie jest ujęty w opisanym powyżej Szlaku, ale byliśmy tam już kiedyś, bardzo nam się podobało, więc postanowiliśmy zajrzeć i zobaczyć co się zmieniło. 

Moszna położona jest na szlaku komunikacyjnym łączącym Prudnik z Krapkowicami. Nazwa miejscowości pochodzi prawdopodobnie od nazwiska Moschin, rodziny przybyłej do parafii Łącznik w XIV wieku. Jak głosi legenda, Moszna w średniowieczu należała do Zakonu Templariuszy. W roku 1679 właścicielami Mosznej była rodzina von Skall. Przez kolejne wieki Zamek w Mosznej kilkakrotnie zmieniał właścicieli. Ostatnimi właścicielami zamku była rodzina Tiele-Winckler. W 1866 roku zamek nabył Hubert von Tiele-Winckler z Miechowic. 


Jego syn Franz Hubert był pomysłodawcą i budowniczym zamku, wzniesionego po tym, jak w 1896 roku częściowo spłonął barokowy pałac. Dziadek Franza Huberta, Franz Winckler pracował jako górnik w kopalni w Miechowicach. Po śmierci żony i właściciela kopalni ożenił się z bogatą wdową po nim – Marią Aresin. W 1840 roku król pruski nadał mu tytuł szlachecki. Dziedziczką fortuny była jego córka Valeska, która w 1854 roku wyszła za mąż za Huberta von Tiele i to on zakupił w 1866 roku Mosznę. Po zawarciu małżeństwa zaczęto używać połączonego nazwiska – Tiele-Winckler.

Hubert zmarł w 1893 r., a majątek po nim przypadł, zgodnie z zasadą majoratu, najstarszemu synowi – był nim wspomniany Franz-Hubert. To właśnie on sprawił, że po pożarze w 1896 roku zamek został odbudowany i rozbudowany do dzisiejszego stanu. Według fantacji Franza-Huberta powstało 365 pomieszczeń i 99 wież z których zamek słynie. Końcówka II wojny światowej, to tak jak dla wielu obiektów na tych ziemiach, okres grabieży, niszczenia i palenia. Po wojnie losy zamku układały się różnie. Od 1972 roku funkcjonował na zamku szpital leczenia nerwic. W tej chwili w miejsce szpitala funkcjonuje zamkowy hotel. 

 





Byliśmy w zamku kilkanaście lat temu. Warto było jednak jeszcze raz tutaj zajrzeć. Obiekt wspaniały, już przy pierwszym kontakcie robi swoją wspaniałą bryłą ogromne wrażenie. Zamek otacza wspaniały park. Najpiękniej w nim jest wiosną, gdy zaczynają kwitnąć azalie i różaneczniki. 



Kolejnym miejscem, gdzie dotarliśmy pierwszego dnia wyprawy jest Pałac Marianny Oriańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim. Potężny obiekt na wzgórzu zrobił na nas niesamowite wrażenie. Marianna Oriańska była królewną niderlandzką z dynastii Oranje-Nassau. To z jej inicjatywy powstał   Pałac w Kamieńcu, wybudowany według projektu Karla Schinkla. 

Mariann od 1830 do 1849 roku była żoną swego brata ciotecznego Albrechta Pruskiego, najmłodszego syna króla Fryderyka Wilhelma III i brata późniejszego cesarza Wilhelma I. Jak to w tamtych czasach było, małżeństwo to było aranżowane na potrzeby danej dynastii, więc nic w tym dziwnego, że nie było to udane małżeństwo. Marianna nie pasowała do surowego, wręcz wojskowego ceremoniału pruskiego dworu. Dodatkowo zdecydowanie górowała nad mężem inteligencją i obyciem, ten natomiast coraz częściej dopuszczał się zdrady. W roku 1845 Marianna opuściła swego męża, nie mogąc jednak zabrać dzieci i przeniosła się do Voorburga w Holandii, gdzie żyła w otwartym związku ze swym masztalerzem Johannesem van Rossumem. Małżeństwo zakończyło się głośnym rozwodem w 1848 r. oraz infamią, kiedy to okazało się, że Marianna spodziewa się dziecka z van Rossumem. Zabroniono jej kontaktów z dziećmi, a król Fryderyk Wilhelm IV, zakazał jej pobytu na terytorium Prus dłuższego niż jeden dzień, w dodatku z obowiązkiem meldowania się na policji przy każdym wjeździe i wyjeździe. 

Coś jest w powiedzeniu, że z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciu … W przypadku Marianny, rodzina tak ją “kochała”, że nie przepuściła żadnej okazji do tego by “umilić jej życie” ciekawymi pomysłami. By ją upokorzyć, wymyślono na przykład, że nie wolno jej wchodzić do Pałacu głównym wejściem. Marianna więc, niezrażona tą “rodzinną życzliwością” wchodziła do Pałacu przez to okno, pokazane na zdjęciach obok. 

Wracając do Pałacu - jego dopełnieniem jest, okalający go, imponujący pod względem obszaru, ale zarazem układu park.

Na swoje czasy był to bardzo nowoczesny obiekt z oświetleniem gazowym oraz największymi fontannami na świecie. Zdobiły go oczka wodne, pergole, tarasy i groty. Okres powojenny nie był zbyt łaskawy dla tego miejsca. Ślady dewastacji widoczne są do dzisiaj. Jak to przedstawiła nam oprowadzająca nas po Pałacu przewodniczka pozostałości położonych tu kiedyś marmurowych posadzek możemy dziś szukać w Sali Kongresowej warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki. W chwili obecnej, staraniami miejscowej gminy prowadzone są szeroko zakrojone prace renowacyjne. Trzeba będzie więc przyjechać tutaj za kilka lat. Już teraz obiekt robi duże wrażenie, ale po zakończeniu prac pewnie będzie jeszcze wspanialej. 

Dzień szybko minął, zrobiło się niepostrzeżenie późne popołudnie, pora więc było ruszyć do Nowej Rudy, gdzie zaplanowaliśmy pierwszy nocleg. GPS prowadził nas ciekawą trasą, chociaż miejscami droga powinna być nazwana “szwajcarskim serem”. Przejeżdżaliśmy przez różne miejscowości i … Nie planowaliśmy już postoju, ale przejeżdżając przez je Bardo, włączyło nam się “hamowanie alarmowe”. To ”hamowanie” wywołał zapach świeżego, jeszcze ciepłego pieczywa z miejscowej piekarenki. Ach, tego  nie da się opisać słowami … Był więc postój i krótki spacer po centrum Bardo. 


Była też niespodziewana wizyta w miejscowej Bardzkiej Fabryce Pierników. Wprawdzie lokal był już zamykany ale czego się nierobi dla klientów … tym samym mieliśmy możliwość zaopatrzenia się w miejscowe pierniki. A historia wypiekania pierników w tym miejscu datowane są na 1464 r. ( 500 lat przed moim przyjściem na świat 😊) 


Po wysiedleniu Niemców z Dolnego Śląska po 1945 r. tradycja wypiekania w Bardzie pierników wygasła. W 2014 r. grupa pasjonatów odtworzyła i zawiesiła na dawnej bardzkiej piernikarni Aloisa Hentschla w Bardzie szyld przedstawiający piekarczyka, który przypomina piernikową tradycję miasta. W 2015 r. lokalny pasjonat historii Tomasz Karamon odnalazł
potomków piernikarskiej rodziny Prause z Barda oraz otrzymał przepis na tradycyjne ciasto piernikowe. Od tego czasu w Bardzie ponownie kontynuowana jest tradycja piernikarska miasta. W sierpniu 2020 roku w pomieszczeniach dawnej Fabryki Pierników R. Gerlicha i M. Prause powstała nowa piernikarnia działająca pod marką „Bardzkie Pierniki Fabryka – Magdalena Topolanek”.  

No więc dzień zakończył się piernikowo. Co dalej? Zobaczymy. Za chwilę ruszamy dalej.

niedziela, 12 czerwca 2022

Kto pamięta bajkę o Makowej Panence?

 


No właśnie ... kto pamięta bajkę O makové panence a motýlu Emanuelovi :) Dzisiejszy wczesno poranny spacer przypomniał mi tą bajkę z dawnych czasów. Bo to właśnie czas makowych panienek. Delikatnych, powiewnych, tak pięknie barwiących polne krajobrazy. Suszących swoje zwiewne sukienki w pierwszych promieniach wschodzącego słońca. Za nim te pierwsze promienie rozświetliły poranny półmrok, przypomniał mi się napisany bardzo dawno temu tekst ...


Wstaje nowy dzień.
Jeszcze jeden z wielu.
Może dobry, może zły
Światełko niepewności w tunelu.

Czym okaże się to światełko
U progu nocy czarnej
Czy rozświetli w swoim blasku cały dzień
Czy tylko w rzucanych cieniach ukryje nasze ślady marne ?

Wstaje nowy dzień
Jeszcze jeden z wielu.
Niech dla Ciebie będzie dobry ... mój Przyjacielu.

Zostawiam więc Was przyjaciele z życzeniem dobrego dnia i kilkoma zdjęciami z dzisiejszego spaceru ...
























wtorek, 3 października 2017

Niedzielny poranek


Kiedy spojrzy się za okno, na skąpany w deszczu świat i na termometr na którym jest słupek rtęci urósł tylko do piątej kreski powyżej zera, to trudno uwierzyć, że ostatni weekend był tak fantastyczny, pogodny, ciepły ...

Wracam więc na chwilę do niedzielnego poranka, kiedy to świat pomalutku budził się do życia, a ja nie mogąc wyleżeć w łóżku wybrałem się na spacer do lasu.

Cisza o poranku ... tak do końca nie jest ciszą w dosłownym tego słowa znaczeniu. Bo ona ma swoje brzmienie, ma swoją melodię. Oczywiście nie ma tego zgiełku codziennego życia, natłoku radiowych dźwięków czy dzwonków wszechobecnych telefonów. Ale jest szum wiatru w koronach drzew, szelest liści pod stopami, szmer strumyka ukrytego gdzieś w zaroślach, krzyk dzikich gęsi sunących dostojnie po niebie, melodia kościelnych dzwonów zapraszających na pierwszą mszę ...

Uwielbiam ten moment dnia ... zwłaszcza jesienią, piękną, zimną ale zarazem słoneczną, przesiąkniętą swojskimi zapachami. Idąc przed siebie, gdzie oczy poniosą, chłonę to wszystko i mam czas by uspokoić skołatane myśli ...

Pytacie jak było? no tak po prostu jak w tych słowach i obrazach ...


Jesienny spacer o poranku
Cisza tulona mgłami słodko dzwoni w uszach
Kluczem dzikich gęsi otwiera ktoś drzwi poranka
Słońce w codzienną wędrówkę wydaje się ruszać
Polne kwiaty usychają w splecionych nocą wiankach.


W mokrych kałużach przeglądają się smukłe sosny
Na ścieżkach ktoś barwne dywany poukładał z liści
Krasnalom przybyło grzybowych domków radosnych
Obok pająk zmarznięty suszy przemoczone rosą sieci.

Jesień nieśmiało próbuje czarodziejskiej palety
Barwiąc nam świat żółcią, czerwienią i brązem
Słońce te barwy promieniami zaplata w bukiety
A ja tym porankiem dzielę się z zaspanym kretem.