Gdyby spytać przeciętnego Polaka z czym kojarzy
mu się Częstochowa, pewnie w pierwszej kolejności wymieniłby Klasztor na Jasnej
Górze. Ale okazuje się, że w Częstochowie można znaleźć również przemysłowe perełki. Jedną z takich „perełek” odwiedziłem
wczoraj z moimi podopiecznymi z Klubu Seniora MACIEJ, który prowadzę w
Chorzowie Maciejkowicach.
Zazwyczaj tak układamy program wycieczek, by móc
zarazem zobaczyć jakąś atrakcję turystyczną oraz skorzystać z dobrodziejstw
natury, urządzając biwak, majówkę. Tym razem też tak było. Naszym celem
turystycznym było Muzeum Produkcji Zapałek w Częstochowie.
Myślę, że niewielu
jest takich osób, które by chociaż raz w życiu nie miały do czynienia z
pudełkiem zapałek, na wieczku którego pręży się czarny kot, tzw. Black Cat. To
właśnie podstawowy produkt Częstochowskich
Zakładów Przemysłu Zapałczanego S. A. Do niedawna działające Zakłady, od 2002 roku
zostały zamienione w muzeum.
Fabrykę
zapałek w roku 1881 wybudowali niemieccy przemysłowcy Julian Huch i Karol von
Gehlig. W roku 1912 nowym właścicielem fabryki zostaje Towarzystwo Akcyjne W. A.
Łapszyn z Petersburga z Zarządem na Królestwo Polskie w Warszawie. Polskie
Towarzystwo Przemysłu Zapałczanego S.A., powstałe w 1922 roku, wykupiło Fabrykę
a z inicjatywy Ministra Skarbu Władysława Grabskiego, który utworzył Polski
Monopol Zapałczany w roku 1925 częstochowska fabryka została wydzierżawiona
Spółce Akcyjnej do Eksploatacji Państwowego Monopolu Zapałczanego, będącej
właścicielem do wybuchu II wojny światowej.
Sam obiekt sprawia w pierwszej chwili
przygnębiające wrażenie … szare bure hale, korytarze, z odpadającymi wielkimi
łatami starej farby. Natomiast na pewno ogromnym plusem jest prezentowany park
maszynowy - sprawna zabytkowa linia technologiczna z lat dwudziestych i
trzydziestych XX wieku. W trakcie zwiedzania
muzeum można obejrzeć projekcję trzyminutowego filmu „Pożar zapałczarni” z 1913
roku - najstarszego zabytku polskiej kinematografii. Prezentowany jest również
film pokazujący sam proces produkcji zapałek. To niesamowite ile czynności
należy wykonać by uzyskać mały patyczek zapałki.
Ciekawostką jest mini wystawa „rzeźb z jednej
zapałki”. Poniższe zdjęcia nie oddają w pełni pomysłowości autora tych prac.
Dodatkowym utrudnieniem przy robieniu zdjęć było to, że „rzeźby” te były prezentowane
w oszklonej gablocie.
No cóż, jeżeli znajdą się fundusze, które pozwolą
odnowić zwiedzane obiekty i podnieść je do odpowiedniego standardu, z „perełki”
pewnie powstanie całkiem porządna perła Śląskiego Szlaku Zabytków Techniki.