Zdarzył mi się spacer barwami jesieni malowany
Żółcią klonów, buków płonących jak co roku
Pełen liści tańczących ściegiem zagmatwanym
Na dywanie złotym szeleszczący w każdym kroku.
Chwytałem w dłonie cienie rzucane myślami
Promieni słońca kilka schowałem po kieszeniach
Wysłuchałem koncertu kołyszącego trawami
Widziałem Świętego, grzebiącego w marzeniach.
Tuż obok, panna kara, z błyskiem słońca w oku
Rzucając grzywą przegoniła jesienne smutki
W kałuży Jesień szukając ciekawego widoku
Brzozom utopić kazała złote czubki.
Zdarzył mi się spacer barwami jesieni malowany
Złotem, brązem, żółcią i czerwienią się mieniący
Uśmiechem słońca, garstką radości zaczarowany
Jesiennym zachwytem, spokoju miodem płynący.