sobota, 10 października 2015

Barwy jesieni



To było prawie 20 lat temu ... a wciąż mam w pamięci ten obraz. To był czas, gdy co tydzień w kilka osób jeździliśmy do naszej harcerskiej bazy w Kucobach. Baza się szybko rozwijała, więc ciągle było tam coś do zrobienia. Zazwyczaj więc, w piątkowy wieczór po pracy czy po szkole, wsiadaliśmy do pociągu małymi grupami przyjaciół i ruszaliśmy do weekendowej pracy ale i zarazem po harcerską przygodę. Tam był dla wielu z nas drugi dom.

Pociągiem jechało się do Olesna, a później różnie, czasem autostopem, a czasem po prostu 15 km na piechotę. Na miejscu więc byliśmy późnym wieczorem a las w którym stała nasza harcerska leśniczówka, krył się w mroku nocy. I tylko wspaniałe niebo, nieosiągalne w takim wymiarze w mieście, na którym ścielił się dywan milionów gwiazd. Tym większe wrażenie las zrobił na nas następnego poranka. W naszym zapyziałym, szarym od hutniczych dymów mieście, poprzedniego dnia nie było widać nawet małego śladu jesieni, a tu ... ha ! coś wspaniałego, feeria barw, żółcie, czerwienie, brązy ... i tak powstała ta piosenka ...

Dziś nad ranem, gdzieś polami
Przeszła tędy piękna Pani
Piękna Pani, z Babim Latem
Obdarzyła drzewa złotem.

ref.
Pomalował ktoś Kucoby tysiącami barw
Jarzębiną płonie gdzieś tam las
W starych sosnach pogwizduje Jesienny Wiatr
Przypomina nam wakacji czas.

Dziś nad ranem, na polanie
Leśne wiewiórki miały spotkanie
Z wakacyjnych wspomnień futra wytrzepały
Szkoda im tylko harcerskich kołysanek.


A w górach już czuć jesienią ... cóż kiedy nie ma czasu i możliwości by wybrać się w góry. Musi więc wystarczyć krótki spacer po parku ... jesiennym parku ...



















 

niedziela, 4 października 2015

Wyprawy dalekie i bliskie ...


Fantastyczny ten weekend … taki ciepły, słoneczny, pełen zapachów  … przypominający czas letniej włóczęgi. No właśnie … letnia włóczęga. Obiecywałem relacje z tych moich wypraw, a tym czasem skończyło się na ilu ? na dwóch ? trzech ? No cóż, trzeba by przejrzeć wszystkie zdjęcia (a zebrało się ich mnóstwo) i dopasować do wspomnień, tylko jak znaleźć na to trochę wolnego czasu ?

W trakcie tych wszystkich wakacyjnych wypraw, gdzieś w tle zawsze była woda. Większe lub mniejsze zbiorniki, duże jeziora jak Pławniowice, Małe i Duże Dzierżno, ale i małe przydomowe oczka, stawiki, czy stawy hodowlane. No i oczywiście Kanał Gliwicki, który te wszystkie zbiorniki dosłownie i w przenośni łączy.

A właśnie, Kanał Gliwicki. Ogromne przedsięwzięcie, które zostało zrealizowane w okresie międzywojennym. Pierwsze prace, polegające na przygotowaniu terenu (wycinka drzew, przesiedlanie ludności, wytyczenie planowanej trasy kanału) rozpoczęły się w 1933 roku. Jego otwarcie miało miejsce w grudniu 1939 roku. Jak sama nazwa mówi, Kanał swój początek bierze w basenie portowym Portu w Gliwicach a kończy się w Kędzierzynie Koźlu , gdzie łączy się z rzeką Odrą. To ponad 40 km i duża różnica poziomu wody … sprawdziłem (oczywiście w necie), to prawie 44 metry różnicy pomiędzy Gliwicami a Kędzierzynem. By barki czy inne jednostki pływające miały możliwość pokonania tej różnicy niezbędne są śluzy wodne. Na Kanale Gliwickim jest ich sześć- Łabędy, Dzierżno, Rudziniec, Sławęcice, Nowa Wieś i Kłodnica. Mnie osobiście udało się dotrzeć tylko do śluzy Dzierżno. Większość instalacji hydrotechnicznych na Kanale i na zbiornikach zasilających Kanał w wodę, pomimo upływu czasu nadal funkcjonują. Kilka z tych ciekawych rzeczy, które nie do końca potrafię nazwać fachowo, udało mi się zobaczyć i uwiecznić na fotografiach ...