środa, 9 marca 2016

Czy może być coś piękniejszego ...


Pogoda za oknem nie potrafi się zdecydować … ma już być wiosna czy jeszcze to „coś”, bure ponure nie wiadomo co … Pierwszy raz od kilku dni pokazało się słoneczko, tak na chwilę rozświetliło świat. Cóż, kiedy był to tylko mały kilkuminutowy słoneczny spektakl i znów szarość dopadła świat dookoła. Z tej szaro burej pory uciekam więc myślami w lepszy czas, w lepsze miejsce.



Dwa lata temu, też mniej więcej o tej marcowej porze, dostałem zaproszenie do udziału w „męskim spotkaniu”. Dwa razy do roku ekipa znajomych spotyka się na takim  
weekendowym wyjeździe, gdzieś w Polsce, by pogadać, poplotkować, powspominać jak to było nam dobrze, kiedy w krótkich spodenkach, z wiatrem we włosach wędrowaliśmy szukać wolności wśród pól i lasów. Dyskusje są zwykle zażarte, ciągnące się do późnych godzin rannych. A ranki zazwyczaj są przesypiane, bo zmęczenie musi w którymś momencie dopaść nawet najwytrwalszego dyskutanta. Dzięki Bogu, nie brałem udziału od piątku w imprezie, bo pewnie byłbym równie zmęczony. Kiedy więc towarzystwo w najlepsze grało chrapany koncert, ja wymknąłem się cichaczem na zewnątrz schroniska, gdzie odbywało się spotkanie. 
Zachłysnąłem się pierwszym oddechem, jeszcze mroźnego powietrza i widokami, którymi obdarzył mnie budzący się do życia dzień. Podszedłem kilkadziesiąt metrów powyżej schroniska i usiadłem na zwalonym pniu starego grabu. Serce biło niesamowicie, pobudzone wysiłkiem włożonym w podejście.

W uszach dudniło, jakby ktoś grał na bębnach. Ale serce biło szybciej nie tylko z powodu wysiłku … swoje trzy grosze dorzuciły emocje związane ze wspomnieniami takich poranków spędzanych dawno temu gdzieś  na górskim szlaku …

 
Poranek w górach.
Czy może być coś piękniejszego
Niż wiosenny poranek w górach
Czy można mieć coś droższego
Niż marzenia ukryte w chmurach.

Czy można tak po prostu się nie zakochać
W porannym koncercie, w śpiewie kosa
Czy można rankiem złocistym się nie upijać
Dotykiem trawy, po której spływa słodka rosa.
Czy można wyrzucić z pamięci szum wiatru
Tańczącego zalotnie w końskich grzywach
Czy można się oprzeć pokusie traktu
Kluczącego po beskidzkich szczytach.
Czy można zachować pod powiekami
Obraz malowanych słońcem hal
Czy da się ogrzać pierwszymi promieniami
Dywan krokusów, ciągnący się w dal.







Czy może być coś piękniejszego
Niż wiosenny poranek w górach …

piątek, 4 marca 2016

Drewniany Świątek

W trakcie niedawnego pobytu w Zakopanem zdarzyło mi się zajrzeć do kilku pracowni, gdzie prezentowane były różnego rodzaje prace. Byłem również w pracowni miejscowego rzeźbiarza, którego nazwiska niestety nie zapisałem. Oglądając jego prace, podziwiając w jaki sposób z kłody drewna wprawnymi ruchami wydobywa różne postacie, przypomniałem sobie czasy wędrówek po górach. Po Beskidzie, po Karkonoszach, po różnych zakamarkach. Zmęczenie dawało się we znaki z każdym kolejnym podejściem, z każdą halą pokonaną z poczuciem wolności. Czas na odpoczynek przychodził gdzieś w zagubionym schronisku. A na szlaku przystawało się tylko na chwilę … by uspokoić bijące ponad normę serce, by nacieszyć oczy wspaniałym  widokiem, by od czasu do czasu przystanąć przy starej kapliczce i pomodlić się czy przynajmniej podumać ...

 Czekał na mnie drewniany Świątek

Na rozdrożu dróg, wśród czerwonych maków
Gdzie zmęczony życiem dotarłem w piątek
W kapliczce starej, nadgryzionej zębem czasu
Czekał na mnie zmartwiony, drewniany Świątek.

Pomarszczona twarz, ogolona wiatrem
Oczy mądre, w horyzontu kres wpatrzone
W kapocie pranej wiosennym deszczem
Przysiadł na ławie, ku nicości pochylonej.

Nad czym tak dumasz święty Ojczulku ?
Czym się martwi twe drewniane serce ?
Co sprawiło, że zastygłeś w świętym bezruchu ?
Czy można jakoś zaradzić dręczącej Cię rozterce ?

Pytań śmiało upartych miałem znacznie więcej
Zamilkłem jednak, zniechęcony świętym milczeniem
Za drogę przebytą, pacierz wyszeptałem w podzięce
I prośbę by los na Ojczulka i na mnie miał baczenie.

Czy mi się zdało, czy faktycznie na tą prośbę
Święte zmarszczki lekko zadrgały w uśmiechu
A może to zachodzące słońce śląc dobrą wróżbę
Promieniami ostatnimi dodało zmarszczkom ruchu.

Za świętym przykładem, podumać usiadłem
Spojrzałem na mapę szlaków już zdeptanych
Szukając odpowiedzi, gdzie jeszcze nie jadłem
Z talerza pytań odważnych a dziwnie niezadanych.

Tak zastał mnie zmrok i noc gwiazdami usłana
Pełna snów całkiem pogmatwanych
Męczących duszę wspomnieniami do rana
Z przeświadczeniem końca czasów dawnych.

Mokry od rosy poranek, zmył smutki mojej duszy
Dał poczucie spokoju i sytości drogą
Uciszył strach, że dalej już nie da się ruszyć
Że już czas dać odpocząć zmęczonym nogom.

Zostanę więc i golić się od dzisiaj będę wiatrem
W kapliczce starej, zębem czasu nadgryzionej
Podumam sobie i popatrzę, kto wędruje traktem
Spokojnie siedząc na ławie, ku nicości pochylonej.
                                                                            [MVR]

wtorek, 1 marca 2016

Górski szlaku ...


autor- B. Misiarz

Zauroczony serią zimowych zdjęć Bernadetty Misiarz, które to zdjęcia możecie w całości podziwiać na jej blogu Inspiracje codzienne
, wróciłem do starego tekstu, który jakiś czas temu zacząłem bazgrać, a który utknął na kilku zdaniach.

Dziś widok zdjęć ośnieżonych beskidzkich szczytów, prezentowanych przez Bernadettę, na nowo obudziły stare wspomnienia i ... słowa same układały się na elektronicznej kartce ... 




GÓRSKI SZLAKU
Górski szlaku …
zdeptany troskami, codziennym życiem
kołysany zimowych wichrów wyciem
tak cichy i pięknie malowany złocistą jesienią,
drzemiesz dzisiaj pod śnieżną pierzyną.


Górski szlaku …
mimo tego dziś w nieznane zakamarki szczytów
cichaczem, uparcie, prowadź mnie podstępnie
tak by mi nie było łatwo dosięgnąć ideałów
ale bym na szczycie mógł uciszyć krzyczące sumienie.
Górski szlaku …
pozwól nacieszyć duszę dotykiem przygody
posłuchaj dłońmi serca granej tobie melodii
zatrzymaj marzenia w tafli zamarzniętej wody
niech wiosną spłyną ku uciesze kwietnych błoni.


Górski szlaku …
w utkanym dywanie z płatków śniegu
pozwól skrzętnie smutki głupie ukryć
tak na przekór losowi, co ciągle w biegu
bez zbędnego bagażu z tobą dalej ruszyć.